czwartek, 2 stycznia 2014

Chyba nigdy wcześniej nie czułam się taka samotna. I nie dość, że samotna to nigdy nie byłam aż taka beznadziejna. Wiecie co to za uczucie? Jakby nic ale to nic nie szło po Twojej myśli. Jakby teraz było źle i przyszłość też miałaby szykować się kiepska. Ja się  tak właśnie czuję. I to nie od dziś.
Sylwester nie poszedł w ogóle. Miałam nadzieję, że będzie dużo lepiej niż zakładam(a nie byłam dobrej myśli) a było najgorzej. O 1:30 wracałam już do domu. W tym roku będę chyba grzeczną dziewczynką.
Z dziewczynami jest jakoś chłodno.nie wiem zresztą jak to opisać. W sumie dawno ich nie widziałam i jak już wyjechały na sylwestra to teraz podobno mamy się nie widzieć aż do ferii po-sesyjnych.
K. . Sama w sumie nie wiem. Czegoś mi brakuje.

Myśl o powrocie do miasta którego nienawidzę i w którym mam spędzić jeszcze przynajmniej 2 lata, mnie zabija. Boże co mi odbiło żeby iść tam na studia. Kurwaaaa.
Jestem za to najbardziej na świecie na siebie zła. Zniszczyłam sobie piękny czas studiowania, i to na własne życzenie. A mogłam mieć to co chce. Dlatego, kolejny raz obiecuję sobie już nic nigdy nie robić kierując się przyjaciółmi.

Wczoraj byłam u przyjaciół rodziców, którzy  mają mieszkanie po remoncie. I wiecie, że to też mnie dobiło.
Bo dokładnie tak, też chciałabym żyć w przyszłości, tak... jak dla mnie idealnie. zaczęłam się od razu obawiać że nic mi w życiu nie wyjdzie.
i  tak czuję się ciągle.










wtorek, 24 grudnia 2013

Święta, święta... i zaraz będzie po

U mnie już po Wigilii. Zjadłam litry zupy grzybowej i tony racuchów...od czwartku, czyli od momentu przyjazdu do domu utyło mi się już kilogram, ale kiedy mam jeść jak nie w święta?? Odchudzać się będę w Nowym Roku, szkoda tylko, że ten kilogram zrobił na mnie takie wrażenie. Jak zwykle musiałam na pocieszenie obejrzeć mój film na tycie czyli przygody Bridget Jones. Tak, dwie części pod rząd. Poczułam się jak zwykle lepiej.
Wigilia na szczęście spokojna. Nikt nie wariował, nie było rozpaczy jak zwykle więc na plus. Prezenty nawet dopisały, nie mam zamiaru narzekać. Jutro kolejny dzień za stołem czyli +X kg do mnie dołączy. Wypocę to w styczniu. Czas na 3-miesięczny karnet na siłkę! Jeju! Ale się cieszę!
A wam jak minął ten podobno wyjątkowy wieczór? Prezenty trafione?

Ahh, i najważniejsze: chciałabym wam życzyć wszystkiego co najlepsze! Zdrowia przede wszystkim bo jednak ono jest najważniejsze, a pozatym szczęścia, samozadowolenia, sukcesów na wszystkich polach, więcej uśmiechu i wszystkiego czego o czym marzycie- aby się spełniło.
WESOŁYCH ŚWIĄT










poniedziałek, 23 grudnia 2013

Raz na jakiś czas


Przyszedł czas, że zachciało mi się coś tu napisać. 
Przepraszam, zupełnie nie miałam czasu, weny ani nawet chęci aby coś tu napisać. Zajęłam się też innym blogiem i tak wyszło. Ale nie ukrywam, że ten blog jest dla mnie dużo bardziej wartościowy.

Szpital przeżyłam. Odejście dziadka zresztą też. Ale to październik, odległa przeszłość. Na studiach sobie jakoś radzę, chociaż nie mam w ogóle chęci i motywacji ale mam nadzieję, że przed sesją się ogarnę bo to chyba najważniejsza sprawa. 
Od kilku dni siedzę w domku pod okiem mamusi i w sumie nie robie nic poza spotykaniem się ze znajomymi. I to tak naprawdę chyba tyle o mnie. Raczej nudna ze mnie postać.
Aha.
Powoli zaczęłam chunąć. Oczywiście święta popsują wszystko ale faktem jest, że ostatnio jak tu byłam to ważyłam 57-58 a teraz to 55, a w sumie nic nie robiłam. Ale od nowego roku mam wielki plan. Będę jeszcze bardzo chuda.







czwartek, 3 października 2013

SZPITAL

RANO JESTEM W SZPITALU
na nacięciu ropnia okołomigdałowego.
Boję się.
Nigdy nie leżałam w szpitalu.
nigdy nie miałam takiego schorzenia

sobota, 28 września 2013

56,8 kg / 169 cm



Wieczorem będę sama. Sama w pustym, wielkim, żółtym domu. I przyniosę kartonowe pudła i walizki ze strychu i tak po prostu włożę tam wszystko co mogę nazwać naprawdę swoim. 20 lat kolekcjonowania gratów które już drugi raz muszą się ze mną przeprowadzić do miejsca które jest dla mnie takie nieprzyjazne. 
Znów załamię ręce na widok meblościanki na wysoki połysk, znów opowie mi historię "jak to rządził Gierek". I co z tego, że przewiozę tam wszystko co moje jak i tak nie będzie tam ani krztyny mnie. Jestem taka przeźroczysta. Nie zostawiam nigdzie moich śladów, ludzie mnie nie zauważają, przepływam pomiędzy...i zawadzam brzuchem. Moim 78 cm olbrzymem, którego tak staram się zgubić. Uciekam a on ciągle tu jest. Zawsze tam gdzie ja... 

dziś sobie nie radzę. jestem najbardziej beznadziejną z beznadziejnych. i chyba się poddam. mam ochotę zamówić pizze i się poddać, tak tylko na dziś. "Zajeść" moje smutki.



czwartek, 26 września 2013

56,3 kg / 169 cm



Zaczynam mieć problem z nowym rokiem akademickim. Psychiczny. Fizyczny. Logistyczny. 
Jest 26 września, a ja w ogóle tego nie czuje. Wyrzucam to z siebie jak śmieci do kosza. Nie chcę o tym myśleć, muszę się do tego zmuszać bo już czas.
Nie wiem kiedy będę jechać do Lublina. W końcu muszę się wprowadzić do nowego mieszkania. Nie wiem kiedy tata może mnie zawieść. Nie wiem kiedy zaczynam zajęcia. Nie wiem czy przeżyję. Nie wiem nic.

Nie chcę przechodzić tego co rok temu, miedzy innymi nie chcę o tym myśleć za dużo, żeby nie nastawiać się tak negatywnie. Chce tam pojechać i jeżeli już muszę tam żyć- to przeżyję. 

Waga spadła o kilogram. To chyba wynik choroby i jedzenia po 600 kcal dziennie. Nie ma się co martwić, raz dwa  jedzeniem nadrobię 1 jak nie 2 kg. Nie potrafię dbać czy znajomych o to co jem i piję(!!!), przede wszystkim PIJĘ! czas szykować się na moje tycie.

więcej o mnie











niedziela, 22 września 2013

57,2 kg / 169 cm


DLACZEGO TAK BARDZO CHCĘ STRACIĆ NA WADZE?

Ja nie o tyle chcę na niej stracić co chcę, żeby centymetry leciały. Bo wagę mam w normie, zaprzeczyć się nie da, tylko, że ja nie wyglądam na tyle ile ważę. Jestem ogromna. Mam wielkie, gigantyczne cycki; przeogromne boczki, w talii mierzę aż 78 cm (o zgrozo!) w biodrach jest jeszcze gorzej. Ogólnie wszędzie mam tłuszcz, wszystko ze mnie zwisa, jestem grubasem. A ja chcę się podobać! Przede wszystkim sobie, później K. a następnie reszcie świata. Mam 20 lat a wyglądam jak 14-latka przechodząca poważne problemy z wagą w trakcie okresu dojrzewania. To nie jest ładne. A tak bardzo chcę akceptować siebie. Chcę, bo mam wrażenie, że wtedy mnóstwo ale to mnóstwo spraw się zmieni. 

Od 3 dni jestem na antybiotyku. Mam jakąś cholerną anginę, ciężko mi jest nawet przełykać ślinę, nie śpię po nocach z tego powodu bo każda ta czynność mnie rozbudza. Ból mnie rozbudza. Oczywiście ja, bo nie ktoś inny(nikomu nie życzę) musiał się rozchorować tuż przed końcem wakacji, kiedy to jest mnóstwo spotkań ze znajomymi których nie widziałam 1000 000 lat. Wszyscy się bawią a ja kurwa.jego.mać muszę tkwić w tym łóżku i płakać, że jestem takim yebanym dałnem.

Słabo mi.

więcej o mnie

poniedziałek, 16 września 2013

dużo jadłam w ten weekend / 169 cm


Na prawdę strasznie długo nosiłam się żeby tu coś napisać. Myślę, że będzie to jeden z bardziej osobistych wpisów do tej pory. Czuję się tak jakoś samotnie ostatnio, powinnam więc trochę spraw tu wylać bo nie wiem czy dodźwigam to daleko.
Ostatni wpis. Ten o zazdrości. Nie wiedziałam, że piszę prawdę, że to co piszę jest tym co poczuję za zaledwie kilka godzin. Ot tak napisałam sobie z samotności i z tęsknoty i z wiedzy, że mój K. jest w klubie. W sumie nie zrobił nic strasznego ale nie postarał się też abym ja nie cierpiała. A ja cierpię z byle czego, od razu... znalazłam jego zdjęcie z jakąś dziewczyną jak tańczą. Dziwnie. Ona z przodu, on tuż za nią...trzyma ją za biodro albo za dupę, część zdjęcia była zasłonięta. Cudnie. Poczułam się jak gówno. ale nie płakałam aż do momentu kiedy wrócił z Lublina, dopóki na niego nie spojrzałam...nie mogłam na niego patrzeć. Na niego, którego wciąż tak cholernie kocham a który każe mi tak cholernie cierpieć. Jak już lało się ze mnie jak z fontanny i powiedziałam wszystko...myślę, że jego to zdruzgotało bardziej. Chyba zrozumiał, że możemy czegoś takiego więcej nie przetrwać. Że mnie się nie krzywdzi. Zrozumiał, że to było głupie. Że ten głupi taniec mógł popsuć coś co jest najwspanialsze w jego życiu...
a dziś się godziliśmy. Głośno i wspaniale.
Ale nawet dla takiego godzenia się nie chcę już tak cholernie cierpieć. NIGDY

Ale jakoś tak czuję się ostatnio beznadziejnie. Mam wrażenie, że świat jest tak cholernie płytki. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Nic się nie dzieje ciekawego. Czy jesteś szarym człowiekiem czy bogatą gwiazdą, to wszystko jest takie płyciutkie. Nie dostrzegam wartości takich jak przyjaźń, miłość. Nie dostrzegam emocji jak jakieś szaleństwo, żadnej fajności. Tak jakoś zajebiście do dupy mi tej jesieni. I ja jestem taka zajebiście do dupy. Grubas jakiś brzydki, nic ciekawego a chce nie wiadomo co. Chciałabym wszystko zmieniać od tak. Żeby było teraz. Zaraz. Boże! Ja też jestem płytka!

I myślałam ostatnio o marzeniach. O czym marzę? Sama właściwie nie wiem. W sumie łączę wszystko z utratą wagi i piękną sylwetką. Jak ćwiczę to myślę sobie, że kiedyś wraz z moim pięknym, jędrnym ciałem zrobię sobie wspaniałą, czarno-białą sesję nago. Przecież nauczę się kiedyś tańczyć na rurze.
A pozatym? Marzę o niewielkim domku w stylu zakopiańskim... z kamiennym kominkiem, z wieloma dodatkami prosto z moich gór. Marzę o dwójce dzieci, Jasiu i Hani. O wspaniałym mężczyźnie u mojego boku. I ten nasz dom... zawsze pełen ludzi, trochę taki dom otwarty. Gdzie każdy bliski może przyjść  bez żadnego zaproszenia, takie swojego rodzaju centrum towarzyskie. I duży ogród.  Koniecznie. Ale z przewagę trawy gdyż ogrodnictwo jest zdecydowanie nie dla mnie.
I praca. Zgodna z wymarzonym zawodem, zarobki godne wykonywanej profesji.
To wszystko to taki pikuś moich marzeń. A marzę o tak wielu, wielu rzeczach...
ooo zapomniałam o podróżach.























Taka tam się galeria zrobiła, ale tak jakoś ostatnio oglądam tyyyle obrazków próbując jakoś zainspirować się do wszystkiego a już totalnie do ćwiczeń. Cieszą mnie  jakoś.

i zapraszam na mojego fotobloga, na którego codziennie wrzucam mój jadłospis:):) Bardzo ciekawa sprawa